niedziela, 30 marca 2014

Jupiiii! i inne atrakcje...

Baśka już bez gipsu! Moja dzielna dziewczyna!
Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie i słowa otuchy.
Przed nami jeszcze trochę pracy, bo nóżka sztywna jak kołek, 
ale nie ma czemu się dziwić, spędziła 5 tygodni w usztywnieniu! 
Baśka nadal mnie zadziwia, choć ma naturę księżniczki buntowniczki 
z dużą dozą pieszczoszki i histeryczki to świetnie sobie radzi, 
lepiej ode mnie :D


Prosto ze szpitala zatargałam Baśkę do Grycana na Nowym Świecie, 
na konsumpcję zasłużonych lodów.
Przy okazji muszę dodać, że mam już niezłe ramiona od noszenia tego klocucha ;)

Poza tym sporo się działo w naszym lalkowym świecie!
Opanowałam wreszcie sztukę władania drutami dziewiarskimi, 
na względnie zadowalającym mnie poziomie i ... poczyniłam niniejszy szary sweterek, 
w którym, nieskromnie powiem, się zakochałam!

Przepraszam ;)





Gwen totalnie zawładnęła mym kolejnym dniem.
Odprowadziła ze mną Zbyszka do szkoły, pojechała ze mną do pracy.




Chciała nawet wybrać się na rower, ale akurat pogoda nie dopisała.


Przyznam, że miniaturowe dziewiarstwo jest baaaardzo wciągające 
i na prośbę dwóch osób dziergam kolejne sweterki.







Pozdrawiam :)

sobota, 22 marca 2014

Good morning.

Wspaniały dzień! Wiosenny, słoneczny! Idealny by zaspać!...
Idealny by delektować się poranną kawą.. 
najlepiej w towarzystwie przyjaciół, ale nie można mieć wszystkiego ;)

- ŻYCZĘ WAM PRZEMIŁEGO WEEKENDU -


Cieszymy się pięknym nowym nabytkiem jakim jest stolik od MINIMAGINE,
do kompletu mamy jeszcze dwa białe krzesełka, a wszystkie mebelki jak zwykle są WSPANIAŁE.


piątek, 14 marca 2014

Dziś cieszyłyśmy się SŁOŃCEM!

Dotarło dziś do mnie, że ostatnio żyję niczym kret. 
Nie widuję słońca, takiego prawdziwego światła!
Z powodów organizacyjnych musiałam zostać w domu z Basią i uświadomiłam sobie, 
że nawet jeśli mamy słoneczny dzień, to w pracy słońca nie widuję, bo siedzę zazwyczaj tyłem do okna, 
a wracam gdy powoli zapada zmrok (nie wspominam o zimie, wtedy była kompletna ciemnica).

Dziś było inaczej! Od rana cieszyłyśmy się słońcem :)




Gdy w ogródku słoneczne światło zalało taras, Basia zarządziła wyjście na ławeczkę.
Perfekcyjne miejsce do robienia zaproszeń na imprezkę urodzinową.
Urodzinki spędzi w gipsie i bardzo ją to smuci, bo odpada party "w kulkach".
Muszę jednak przyznać, że jest bardzo dzielna i mimo małego kryzysu, świetnie sobie radzi!
Ja bym dawno świra dostała! Baśka już 3tydzień na pupie siedzi, a jeszcze min 2przed nami.



ʕ •ᴥ•ʔ

niedziela, 9 marca 2014

na wesoło!

zrobiłam Basi kawał i na jedynej niezamalowanej przestrzeni ....

 ależ miałam ubaw!

Basia już pierwszego dnia zaczęła ozdabiać gips,
zdecydowanie najlepszy sposób by oswoić się z sytuacją.
Na honorowym miejscu...
uwaga!
"BLAJTKA"
jak to moja Basieńka wszystkim cierpliwie tłumaczy.


sobota, 8 marca 2014

cieeemnoooooo

Pewnie część z Was już widziała te fotki 
ale mnie nadal kręci radocha z ostatniego, bardzo udanego nabytku.
Mikro lampeczka, mała rzecz i bardzo cieszy ;)



buuuhuhuuhhhuuuuuuu

ʕ •ᴥ•ʔ

 

środa, 5 marca 2014

poplątaniec połamaniec


Ledwie wygrzebałyśmy się z zapalenia płuc i po dodatkowej tygodniowej kwarantannie,
odważyłam się puścić Baśkę na narty, 
razem z tatą, Zbyszkiem i brygadą znajomych.. na Chopok.
Moja "wolność" trwała zaledwie 1,5dnia. Wystarczył jeden telefon by ugięły mi się kolana.
News wagi ciężkiej i nerwy wielkie. Możecie tłumaczyć matce, że ma się uspokoić i nie świrować 
ale to zawsze walenie grochem o ścianę! przynajmniej w moim przypadku.
Co robię ja? Ruszam w podróż na Słowację, trzema pociągami i dwoma autobusami. 
W perspektywie mam 15-17h podróży z przesiadkami w środku nocy i, jak się później okazało, przygodami.
Szczęśliwie ostatni etap (autobusy) został mi oszczędzony, przyjaciel rodziny wyjechał mi na spotkanie 
i wybawił od 3h dalszej poniewierki..

 

  

a na miejscu czeka na mnie mały, kochaniutki połamaniec!


Po tygodniu od wypadku zdecydowaliśmy się wracać.
W Wawie od razu stawiliśmy się w szpitalu dziecięcym na Kopernika,
tym samym, gdzie dwa lata temu poskładali nam Zbyszka.
Był moment, że instytucja zadziałała bardzo stereotypowo 
"zapraszamy od poniedziałku do piątku, proszę umówić się na wizytę,
 proszę też pamiętać o skierowaniu od lekarza rodzinnego, dziś mamy ostry dyżur".
Była niedziela, a my (głupki) myśleliśmy, że zajmą się naszym dzieckiem z połamaną piszczelą, 
bez stosownego "zaopatrzenia".
Na szczęście Baśka użyła całego swojego czaru i pani jednak sprowadziła dla niej lekarza, 
wreszcie doczekaliśmy się prawdziwego gipsu.
A wszystko tak pięknie, miło i profesjonalnie jak powinna wyglądać opieka nad dziećmi :)

Moja dziewuszka trzyma się dzielnie, choć tylko czekać kiedy wyskoczy z siebie i stanie obok ;)
Przy okazji tej niespodziewanej podróży, po raz kolejny przekonałam się, że nasz światek,
 ludzie i lalki, mogą być kojącym panaceum na nerwy! 
Oczywiście mam na myśli nie tylko siebie ale też moje dzieciaki (tak tak, Zbycha również).


Przy okazji przedstawiam Wam moją nową pannicę, Suri, 
która cieszyła nas obie w chwilach niedoli 
i przepędzała łzy z oczu Basi gdy nachodziły ją przykre wspomnienia.



ʕ •ᴥ•ʔ