środa, 8 października 2014

Tulla - AnotherSpace2 Baby Yellow

Mała Tulla po wielkiej metamorfozie, którą zawdzięczamy Shaiel.
Jak widać, do pewnych decyzji trzeba dojrzeć.
Pewnego dnia firmowa słodycz Tulli zaczęła mnie męczyć.
Jestem szalenie zadowolona z przemiany.
Muszę jeszcze poszukać innych oczek i dopracować fryzurkę :)







-*-
dziękuję za uwagę

niedziela, 31 sierpnia 2014

Leniwie i słonecznie - ostatni weekend wakacji.

- Sobota -
na targu w Konstancinie, zszokowane panie w piekarni 
i ludzie między warzywami na targu ;)
Uwielbiam takie numery :D 
Przyjemną odmianą była przemiła rozmowa z Miodową Panią o....
 szyciu płaszczyka dla Kena!




Popołudnie okraszone było obiadem w ogrodowej altanie 
(pysznie, błogo i przyjemnie, jak to u Mamy)
oraz degustacją MALINÓWKI (werdykt: musi jeszcze troszkę postać)



Nie obyło się bez relaksu na wrzosowym łożu.




- Niedziela -
Nie wiem jakim ja cudem tak rano wstałam?!
Może dlatego, że nad uchem siedziała mi już Basia,
specjalnie głośno (zbyt głośno) wzdychając!
Pora karmienia ;) Potworów!

Dzięki wczesnej pobudce zdążyliśmy jescze na otwarcie ZOO.
Bo jedyna rozsądna pora do zwiedzania Warszawskiego ZOO to godz.9-12!
Udało nam się i tym razem :D





- Ten gościu ma fajną fryzurę! -



- znajdziecie nosorożca?-


W pawilonie krokodyli rośnie piękna bugenvilia, 
co było dla mnie przemiłą niespodzianką, 
bo jest chyba moim ulubionym kwiatem :)


Widzieliście kiedyś terrarium karaczanów tureckich?
Uwielbiam do nich zaglądać :D


Legwany, jak zwykle, niestrudzenie się wylegiwały.


Na koniec, tradycyjne zdjęcie z lwem :)


 i bonusik - mój mały, prywatny zwierzyniec ;)


I jeszcze nasz bajecznie cudny sweterek MegiPupu, 
którym jestem niesamowicie zachwycona :D
 


Mam nadzieję, że Wy również przyjemnie spędzacie czas 
i ładujecie baterie na ten szczególny poniedziałek!

Pozdrawiam

ʕ •ᴥ•ʔ

piątek, 22 sierpnia 2014

Metamorphosis

Z urlopu nad morzem powróciłam w towarzystwie całkiem odmienionej Leeke.
Ta niesamowita metamorfoza odbyła się dzięki Eff, 
której nie mogę chyba być bardziej wdzięczna 
za tak piękną pracę i całą masę cierpliwości oraz zrozumienia :)
Pewnie część z Was już widziała te zdjęcia na flickrze czy fb, 
myślę jednak, że przynajmniej cześć z Was 
podzieli mój zachwyt nad pracą Eff i wybaczy mi spamowanie ;)

Zapraszam do oglądania "sesji" z dębczańskich wydm.
Pora była najlepsza z możliwych - uroczy zachód słońca.



 


 





Na koniec mała perełka ;) 
To zdjęcie - niespodzianka, zrobione przez moją nielalkową koleżankę, 
przyznacie, że to szalenie miły gest.

Dziękuję za uwagęʕ •ᴥ•ʔ

piątek, 18 lipca 2014

jak tam Wasze WAKACJE?

Za oknem ...leje! raz żar z nieba, a raz deszcz ;)
choć mamy już drugą połowę lipca to moje krótkie "wakacje" dopiero się zaczęły,
dopiero teraz poznałam wyniki sesji egzaminacyjnej i strwierdzam, że nie jest źle - 
na wrzesień przypada mi tylko jedna poprawka ;)
Krótką wolnością zachłysnęłam się na Mazurach, najpierw zawożąc, a potem przywożąc rodzinę. 
Oczywiście pomiędzy była masa pracy więc podczas tych eskapad nie mogło zabraknąć lalkowania!
Za pierwszym razem mój pobyt ograniczył się do rozpakowania auta i przywitania się z jeziorem.
Natychmiast musiałam wracać do domu, do książek, kodeksów, egzaminów i pracy.
 




 

Minęły dwa dość smutne i pracowite tygodnie! 
Wytęskniona szalenie pędziłam do dzieciaków jak na skrzydłach! 
 Towarzyszyła mi znowu moja ulubienica, Gwen.
I tym razem po drodze snułam plany! 

 


Plany spacerów po kwietnych łąkach, plecenia wianków, 
przepraw kanałkiem na drugie jezioro... i... niestety cały weekend lało!
Nie daliśmy się pogodzie i wyruszyliśmy do Giżycka,
podziwiać sprzęty 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej!
(szalenie dziękuję dzielnym wojakom za wyrozumiałość, 
poczucie humoru i to fantastyczne zdjęcie poniżej),

 



oraz ochać i achać nad pięknymi jachtami na zlocie oldimerów.


Tu podziękowania dla wspaniałej załogi jachtu Płynący Obłok,
przede wszystkim gratuluję fantazji,, otwartości i pogody ducha :D






Minął tydzień od powrotu dzieciarni do domu i zaraz znów trzeba pakować ich walizy..
tym razem rozłąka będzie krótsza :) ale dla mnie to i tak wyzwanie!
niby będę miała ciiiiiszę i spokój i wolne wieczory i...
no nie wiem ;) może tym razem uda mi się nieco zaszaleć :D

 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Osaka - wielkie lądowanie..





Przyznam, że strasznie się bałam. Pisałam może już o tym? 
Bałam się tej podróży tak bardzo, że warto wspomnieć o tym raz jeszcze. Dopiero wtedy może zrozumiecie mój zachwyt gdy wreszcie dotarłam na miejsce. 
Dlaczego się bałam? Niektórzy ze śmiechem mówią, że to taka niegroźna histeria, a dla mnie ten wyjazd był pierwszy i jedyny w swoim rodzaju. Pojechałam sama, kompletnie bez planu (ojtam, jakiś plan w sumie był), posiadając bilet lotniczy, kolejowy i rezerwację w trzech hotelach. NIGDY i NIGDZIE nie wyjeżdżałam sama i właśnie TO, 
a nie cel podróży, było dla mnie największym przeżyciem. 
Bo przeżyłam ;) i to jak! A w podróży towarzyszył mi zakupiony na lotnisku, za skandaliczną cenę 11 zł< Haruki Murakami i oczywiście Gwen :)



Podróż przez Istambuł z 7dniogodzinną przesiadką w środku nocy (nuuuuuda i jeszcze większa nuuuuda, bo ileż można tak łazić po tym lotnisku, a już jak obwieścili opóźnienie samolotu to myślałam, że się popłaczę!).
Potem ok 12h lot via Kansai - Osaka.

Pierwsze zaskoczenie - nigdy tak dobrze nie spało mi się w samolocie ;)

Przyleciałam ciemną nocą i z duszą na ramieniu, bo wiedziałam, że jeszcze chwila i nie wyrobię się do hotelu i zamkną mi przed nosem.. A jeszcze jak tu się do hotelu dostać? nie mam mapy... generalnie jestem spory kawał drogi od miasta..
Kolejne miłe zaskoczenie - Japończycy mają tak głęboko wpojoną odpowiedzialność, że zawsze się znalazł ktoś miły, choćby nawet niemówiący po angielsku (70% sytuacji gdy się nieco zapodziałam), kto nie pozwolił mi się zgubić :)
Zawsze jakoś można się dogadać i efektem tego wielokrotnie byłam "brana za fraki" i odstawiana na miejsce przeznaczenia ;) I czym tu się stresować?
Zawsze serdecznie dziękowałam losowi i mojemu przewodnikowi z łapanki, że tak przemyślnie pojawił się na mojej drodze!

Osaka zawsze już będzie tym szczególnym miejscem. Moje pierwsze miasto w Japonii ;)
Pierwszy spacer, jeszcze nim dzieci ruszyły do szkoły (zakichany jetlag) odbyłam co chwila spotykając przemiłe starsze panie, które życzliwie kłaniały mi się na powitanie, a którym ja starałam się zawsze ładnie odkłonić okazując szacunek. Czułam się jakbym była pierwszym turystą w tym miejscu (co jest oczywistą nieprawdą). Ta niespodziewana życzliwość starszych dam wywoływała na mej twarzy niekończący się promienny uśmiech. Tak właśnie powitała mnie Japonia :)
Tak totalnie inne od Kyoto i Tokyo. Każde z nich miało swój jedyny i niepowtarzalny charakter, do każdego zawsze chętnie będę wracać, w myślach  i w przyszłości...

Ale dość paplania! Może chcecie zobaczyć kilka zdjęć?
By nieco urozmaicić oglądanie przy ważniejszych zabytkach (nie tylko w tym poście) podam linka,choćby do wikipedii. Może ktoś z Was będzie zainteresowany historią tych miejsc. Ja nie nadaję się na autora przewodnika ;) więc nie porywam się z motyką na słońce.
 
Osaka Castle - czyli pałac w Osace,
Jest przepiękny, choć pewnie nie najpiękniejszy w Japonii ;) ale mnie zachwycił.
Mieści się w kompleksie pałacowo ogrodowo świątynnym gdzie spędziłam caluśki pierwszy dzień.
W samym pałacu mieści się muzeum, a na najwyższy jego piętrze znajduje się taras widokowy,
skąd można podziwiać rozległe ogrody i piękną panoramę Osaki.














 


 
Po zwiedzeniu pałacu i pięknych ogrodów, po zachłyśnięciu się chwilą ciszy i niesamowitej atmosfery świątyń, pozwoliłam nogom by swobodnie poniosły mnie dalej i trafiłam na miejskie centrum ogrodnicze nieopodal :) 



  Następnie trafiłam do Muzeum Historii Osaki
gdzie na wielu piętrach mogłam podziwiać niesamowitą ekspozycję,  
w tym szalenie szczegółowo wykonane makiety miast i miasteczek z regionu.
Jeśli kiedyś traficie do Osaki - muzeum polecam! Dużym i małym!
 






 Osaka nocą wygląda bajecznie!








- koniec odcinka pierwszego -
gratuluję wytrwałości ;)
i dziękuję za uwagę!

dobranoc