- Sobota -
na targu w Konstancinie, zszokowane panie w piekarni
i ludzie między warzywami na targu ;)
Uwielbiam takie numery :D
Uwielbiam takie numery :D
Przyjemną odmianą była przemiła rozmowa z Miodową Panią o....
szyciu płaszczyka dla Kena!
Popołudnie okraszone było obiadem w ogrodowej altanie
(pysznie, błogo i przyjemnie, jak to u Mamy)
oraz degustacją MALINÓWKI (werdykt: musi jeszcze troszkę postać)
Nie obyło się bez relaksu na wrzosowym łożu.
- Niedziela -
Nie wiem jakim ja cudem tak rano wstałam?!
Może dlatego, że nad uchem siedziała mi już Basia,
specjalnie głośno (zbyt głośno) wzdychając!
Pora karmienia ;) Potworów!
Dzięki wczesnej pobudce zdążyliśmy jescze na otwarcie ZOO.
Bo jedyna rozsądna pora do zwiedzania Warszawskiego ZOO to godz.9-12!
Udało nam się i tym razem :D
- Ten gościu ma fajną fryzurę! -
- znajdziecie nosorożca?-
W pawilonie krokodyli rośnie piękna bugenvilia,
co było dla mnie przemiłą niespodzianką,
bo jest chyba moim ulubionym kwiatem :)
Widzieliście kiedyś terrarium karaczanów tureckich?
Uwielbiam do nich zaglądać :D
Uwielbiam do nich zaglądać :D
Legwany, jak zwykle, niestrudzenie się wylegiwały.
Na koniec, tradycyjne zdjęcie z lwem :)

i bonusik - mój mały, prywatny zwierzyniec ;)
I jeszcze nasz bajecznie cudny sweterek MegiPupu,
którym jestem niesamowicie zachwycona :D
i ładujecie baterie na ten szczególny poniedziałek!
Pozdrawiam
Pozdrawiam