środa, 5 marca 2014

poplątaniec połamaniec


Ledwie wygrzebałyśmy się z zapalenia płuc i po dodatkowej tygodniowej kwarantannie,
odważyłam się puścić Baśkę na narty, 
razem z tatą, Zbyszkiem i brygadą znajomych.. na Chopok.
Moja "wolność" trwała zaledwie 1,5dnia. Wystarczył jeden telefon by ugięły mi się kolana.
News wagi ciężkiej i nerwy wielkie. Możecie tłumaczyć matce, że ma się uspokoić i nie świrować 
ale to zawsze walenie grochem o ścianę! przynajmniej w moim przypadku.
Co robię ja? Ruszam w podróż na Słowację, trzema pociągami i dwoma autobusami. 
W perspektywie mam 15-17h podróży z przesiadkami w środku nocy i, jak się później okazało, przygodami.
Szczęśliwie ostatni etap (autobusy) został mi oszczędzony, przyjaciel rodziny wyjechał mi na spotkanie 
i wybawił od 3h dalszej poniewierki..

 

  

a na miejscu czeka na mnie mały, kochaniutki połamaniec!


Po tygodniu od wypadku zdecydowaliśmy się wracać.
W Wawie od razu stawiliśmy się w szpitalu dziecięcym na Kopernika,
tym samym, gdzie dwa lata temu poskładali nam Zbyszka.
Był moment, że instytucja zadziałała bardzo stereotypowo 
"zapraszamy od poniedziałku do piątku, proszę umówić się na wizytę,
 proszę też pamiętać o skierowaniu od lekarza rodzinnego, dziś mamy ostry dyżur".
Była niedziela, a my (głupki) myśleliśmy, że zajmą się naszym dzieckiem z połamaną piszczelą, 
bez stosownego "zaopatrzenia".
Na szczęście Baśka użyła całego swojego czaru i pani jednak sprowadziła dla niej lekarza, 
wreszcie doczekaliśmy się prawdziwego gipsu.
A wszystko tak pięknie, miło i profesjonalnie jak powinna wyglądać opieka nad dziećmi :)

Moja dziewuszka trzyma się dzielnie, choć tylko czekać kiedy wyskoczy z siebie i stanie obok ;)
Przy okazji tej niespodziewanej podróży, po raz kolejny przekonałam się, że nasz światek,
 ludzie i lalki, mogą być kojącym panaceum na nerwy! 
Oczywiście mam na myśli nie tylko siebie ale też moje dzieciaki (tak tak, Zbycha również).


Przy okazji przedstawiam Wam moją nową pannicę, Suri, 
która cieszyła nas obie w chwilach niedoli 
i przepędzała łzy z oczu Basi gdy nachodziły ją przykre wspomnienia.



ʕ •ᴥ•ʔ

6 komentarzy:

  1. Szybkiego zrostu kości dla mojej małej imienniczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ściskam was wszytskich moooocno! Basiulkę nieco lżej,ale to tylko coby niczego nie nadwyrężyć jak sie zrasta! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Różne wypadki chodzą po ludziach, przygody też można mieć najróżniejsze, ale najważniejsze jest to, żeby wszystko się dobrze skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I z powrotem wracałyście z tym gipsem kolejne 15 godzin pociągami czy już samochodem? Współczuję przygód!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście już samochodem, choć z duszą na ramieniu, obawiając się przesunięcia kości na tych górskich serpentynach, ale udało się :)

      Usuń
  5. Szczęście w nieszczęściu. Szybkiego powrotu do zdrowia :) A nowa lala na pewno poprawi humor :)

    OdpowiedzUsuń