czwartek, 19 maja 2016

Jak ten czas LECI!!!

Już zdążyłam zapomnieć o cudownym, acz niedawnym, urlopie :(
nim się obejrzymy, to w tym tempie,
za chwilę będziemy zamawiać prezenty i Św. Mikołaja!

Choć czas leci nieubłaganie trzeba cieszyć się KAŻDĄ minioną i obecną chwilą.
Na wspominki przyjdzie czas niebawem,
jak tylko doprowadzę kręgosłup i ogród do zadowalającego stanu ;)


 

wtorek, 19 kwietnia 2016

Groovy Arrival - Czyli takie piątki lubię!



Groovy Galore Poppy Parker to lalka "powitalna" WClub 2015
o "kaukaskim" odcieniu skóry (wg strony producenta) i miodowo blond włosach.
Cała jest niczym MIODZIO, włosy ma olśniewająco mięciutkie!

Dołączyła do naszego szacownego grona w ostatni piątek, 
dzięki uprzejmości Marshalki.
JESTEM NIĄ ZACHWYCONA






Dziewczyny, choć całkiem różne, chyba przypadły sobie do gustu
i już snują plany przeprowadzki do większego apartamentu (bo szklany domek to jakaś ściema jest).
  Zapewne przez ramię mi zaglądały gdy śmigałam po stronach IKEA ;)








poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ooh La La! - Zupełnie nowy rozdział -



Na moje nieszczęście, ostatni wyjazd tylko zaostrzył mój apetyt na Poppki, 
te wymagające harpie z pretensjami.
Ledwo człek otrząsnął się z podróży, a tu na mailu kusi Platynowa Blondyna, prosto z wakacji w Paryżu!

Bogaty zestaw wspaniale zaprojektowanych ubrań i dodatków,
pozwalający na dowolne łączenie stylizacji - kto się oprze?!
- będzie ciężko -

WClub INTEGRITY TOYS bardzo się postarał :)








Item # PP101
Ooh La La!
Poppy Parker™ Gift Set
The Bonbon Collection
2016 W Club Exclusive
Limited Edition Size: TBA 
Estimated Ship Date: Mid to Late Summer 2016
Special W Club Price: $150.00 + Shipping, Handling and Applicable Sales Tax*.
*A non-refundable deposit of $25.00 due immediately at pre-order, balance of $125.00 + shipping and handling (and tax for Maryland residents) due approximately Mid to Late Summer 2016.

Doll Tech Specs:
Head Sculpt: Poppy Parker™
Body Type: Poppy Parker™
Quick Switch Feature: No
Skin Tone: FR White
Hair Color: Platinum
Eyelashes: Yes, Hand Applied
 
 


wtorek, 22 marca 2016

dzień przed... końcem świata!!!


! NIENAWIDZĘ SIĘ PAKOWAĆ !
równie mocno jak uwielbiam podróże.
ma to nawet swoją nazwę fachową - colligafobia.
czyż to nie zabawne? 
otóż NIE!!! ani ociupinkę!!! 

Niezależnie od długości, intensywności i kierunku podróży
! ZAWSZE DOBIJA MNIE REISEFIEBER !


poniedziałek, 21 marca 2016

Made to move!

PONIEDZIAŁEK! jak wiadomo, zobowiązuje.
Dlatego zaczynamy pozytywnym wspomnieniem leniwej soboty i rozpustnej niedzieli. 
Potrzebny nam poważny ładunek POZYTYWNYCH emocji by przetrwać te dwa dni przed urlopem ;)
wiem - bywam okropna :D

 Mam nadzieję, że Wasz weekend był bardziej produktywny ;) ale równie miło wspominany.
Późne poranki, choć poprzedzone pobudka o dziko wczesnej i nieludzkiej godzinie, poczynionej przez dwa POTWORY. Leniwe zabawy i przebieranki, wraz z jednym ze wspomnianych potworów w roli stylisty i asystenta fotografa. 
Naszą rozespaną modelką została Morgan, 
hybryda fashionistas barbie na boskim ciałku made to move.







Przy okazji podrzucam parę pamiątkowych fotek z transplantacji głowy :)
Odbyła się jakiś czas temu, w oparach czerwonego wytrawnego (dla kurażu).





Na koniec szalony wypad do supermarketu, bo... tak nam żal tej lalki, którą widzieliśmy w piątek!
To przeczucie, że MUSIMY ją URATOWAĆ! 


Ta radość gdy wypad zakończył się sukcesem.
Przedstawiam Babette, przycudną curvy Barbie.

Na początku, tj. w piątek, nieco się wzbraniałam - bo sztywniara.
Nogi proste jak kołek, kompletnie nie moja bajka. Wiemy już jak to się skończyło.
W niedzielę ulitowałam się nad dziewczęciem i postanowiłam nabyć ją jako pierwszą lalkę pudełkową.
Miała wylądować na półce, nietknięta i cieszyć tylko oko, od czasu do czasu.
Nie wyszło... po dwóch godzinach wyłuskałam ją z pudełka!

Dopadł mnie lekki kryzys kolekcjonerski i było mi bardzo przykro. 
Dotarło do mnie, że nie potrafię utrzymać lalki w pudełku. 
Tak było z Babette! Zakupiłam ją z czystej ciekawości.
Oopadly mnie wątpliwości, niemal egzystencjonalne. 
Bo jaki ze mnie kolekcjoner?!
Wychodzi na to, że użytkowy.

Dla mnie lalka musi "żyć", tj. funkcjonować. 
Muszę być w stanie złapać ją w garść, pomacać i... zabrać do pracy, jak dziś.



Cytując koleżankę Justynę, zapewne wielu podzieli nasze zdanie: 
"co do formy kolekcjonerstwa, czy u kogoś lalka "żyje" czy mieszka w pudełku, to nieważne, 
przede wszystkim powinna sprawiać radość posiadaczowi."
Zatem cieszmy się i radujmy naszym lalkowym światem. Każdy na swój sposób, zarazem wspólnie.
Różnorodność, bogactwo form i możliwości - oto co czyny ten świat tak fascynującym.



piątek, 18 marca 2016

Ahoj przygodo!

Pakujemy walizki, ładujemy aparaty i szykujemy się na kolejną przygodę!
Przede mną wciąż poważna decyzja do podjęcia - którą pannę zabrać?!
Przecież nie byłabym sobą gdybym pojechała gdziekolwiek bez towarzyszki!


Mimo rozdzierającego dylematu.. przygotowania czas zacząć!
Poza niezbędnymi kreacjami należy zadbać o mapy, przewodniki i literaturę na czas podróży.
Jest to niesamowicie wdzięczne i wciągające zajęcie. Wystarczy kolorowa drukarka, taśma klejąca, dobry klej i papier.
Dłubiąc te maleństwa korzystam z tutka na stronie BONEQUEA.COM
Polecam ten blog gorąco, ze względu na walory artystyczne (uwielbiam zdjęcia Sandry) jak i bardzo fajne, zrozumiale przedstawione tutoriale (nie trzeba znać hiszpańskiego by się połapać)!








Jak podróżujesz w skali 1:6 trzeba być przygotowanym ;)

Dla chętnych załączam plik zawierający skompilowane przeze mnie okładki i mapę półwyspu peloponeskiego.
Okładki powinny mieć w wydruku wysokość 2,4cm natomiast mapa 7cm.




niedziela, 13 marca 2016

Wiatr i Woda 2016

Ponownie mieliśmy przyjemność uczestniczyć w tegorocznej edycji targów Wiatr i Woda.
Nie żebyśmy byli wielkimi pasjonatami tematu ale lubimy czasem poczuć wiatr w żaglach, przypomnieć sobie dawne wyprawy, pomarzyć i pokazać dzieciakom coś ciekawego.

Impreza oczywiście przyciągnęła całe rzesze zwiedzających. Sama w tym roku potraktowałam temat po macoszemu - kompletnie nie przygotowałam się do wyjścia, tj nie mogę odżałować, że przegapiłam spotkanie z Panem Aleksandrem Dobą. Mam za swoje :(

Wszystkie te jachty motorowe, silniki, sprzęt do nawigacji.. robią ogromne wrażenie i niesamowicie pobudzają wyobraźnię ;) szczególnie te pierwsze :D Było na czym oko zawiesić i czasem już nie miałam sił podnosić aparatu, bo byłam zbyt zajęta podziwianiem wystawionego sprzętu.

Jednak, jak dla mnie, za mało było żeglarstwa. Zabrakło zwykłych żaglówek, maczków, małych katamaranów, czyli tego co w tym momencie najbardziej mnie interesuje (ze względu na dziatwę i swoje skromne możliwości). Może jednak nie jest to impreza gdzie powinnam się spodziewać wspomnianych?

Bardzo spodobały nam się stoiska wystawców kajaków i o dziwo było ich baaardzo wielu, 
a sprzęt prezentowany niesamowicie zróżnicowany, 
od specjalistycznych ekstremalnych jednoosobówek do rekreacyjnych, rodzinnych.


Z wielką przyjemnością odwiedziliśmy stoisko "Gdynia na Fali" gdzie moje dzieciaki wypatrzyły piękny model jachtu, a szalenie sympatyczne Panie pozwoliły na krótką sesję fotograficzną. Dzieciarnia odeszła obdarowana gadżecikami, z pełnymi kieszeniami łakoci, czego ja nawet nie zauważyłam :D zaabsorbowana jachcikiem.
.. czy wspominałam już jak bardzo wyrozumiałe bywają moje dzieci? ;)



-.-





Po dwukrotnej turze po całym, ogromnym terenie targów, postanowiliśmy zakończyć dzień równie ciekawie
i sympatycznie jak się zaczął. Wbiliśmy swoje zmęczone odwłoki w autko i przemieściliśmy się w stronę naszego ulubionego miejsca na gastronomicznej mapie Warszawy. Trzeba przyznać, że podróżowaliśmy
z fasonem. Pogoda dopisała, było sucho więc na tę okazję wytoczyliśmy się z rana Beatą, BMW e24 r1987  tj. wielką pasją ojca mych dzieciorów, który w pełni rozumie moją pasję kolekcjonera, bo porażony strzałą Amora odkrył swoją. I chwałą mu za to :D


Beata, z klasą i przyjemnym warkotem silnika, dowiozła nas do Cô Tú.
Nie jest to miejsce, o którym można przeczytać w przewodnikach Michelin. To bar z kuchnią wietnamską mieszczący się w pawilonach na tyłach Nowego Światu. 
Wracamy tam od wieków, od kilkunastu lat. Najpierw były przerwy w pracy na szybki lunch, potem niektóre randki, a teraz rodzinne obiady, wypady urodzinowe, na poprawę humoru, dla uczczenia sukcesów w szkole i tak zwyczajnie, bo "nie chce się dziś gotować" ;) 
W Cô Tú zawsze jest PEŁNO! Menu przewidywalne ale dania pyszne. 
Nie było innej możliwości - ten dzień musieliśmy zakończyć właśnie tam :D







piątek, 11 marca 2016

Piątunio ;) przerwa na kawkę.

Żeby nie być gołosłownym, oto moja asystentka.
 Z pozdrowieniami dla wszystkich ciężko pracujących ;)





! MIŁEGO WEEKENDU !