Miało być odczynianie uroków nad Ozuszkowym Pingwinkiem ale niestety!
Wracając z zakupów, 5m od garażu, rozwaliłam felgę (jak, jak?) w samochodzie po czym nieświadoma powagi sytuacji zaparkowałam. Powietrze zeszło, auto nie do ruszenia, drugie uwięzione za nim, a my nie mamy odpowiedniego klucza!!! Dobrze, że stało się w domu, a nie na mieście...
Szczęśliwie przy pomocy sąsiada z końca uliczki jakoś ten bajzel naprawiliśmy.
Podjezdka założona i świtkiem bladym mknę do wulkanizacji na prostowanie alu felgi :/
Oj zaboli zaboli.. ależ jestem na siebie zła!
Jeszcze bardziej mnie wkurza, że mój mąż ostatnio oba samochody w ten czy inny sposób puknął / uszkodził, a mi wyrzuty robi przy feldze jakby całe auto było do kasacji!
Oj, współczuję :(
OdpowiedzUsuńja też współczuję!!
OdpowiedzUsuńa co do zachowania faceta... no cóż... oni już tacy są i to niestety bez wyjątku!
uszy do góry :*
Współczuję kłopotów... a jeszcze bardziej narzekania męskiego :/
OdpowiedzUsuńMój chłop tak samo. Do dziś mi wypomina że wpadłam tylnim kołem w zaspę i musiał wypychać auto. A nie pamieta że chwilę później sam się tak wpakował, że wyciąganie skończyło się urwanym zderzakiem i wyrwanym zaczepiem do holowania...
Współczuję. Podsyłam trochę magii i pozytywnej energii.
OdpowiedzUsuńKurka wodna! A to pech. Całe szczęście że to pod domem się stało a nie w czasie jazdy po mieście. Współczuję i trzymam kciuki żeby się bezproblemowo naprawiło.
OdpowiedzUsuńTypowe dla chlopa,kobiecy blad nawet jesli taki sam zawsze urasta do rangi konca swiata i w zaden sposob nie moze byc zapomniany.Zesz kurna znam to bardzo dobrze:/
OdpowiedzUsuńWspolczuje,mimo wszystko zawsze moglo byc gorzej...:/
Ja rozwalilam kiedys chlodnice i nieswiadoma sytuacji, jakby nigdy nic zaparkowalam. Dopiero rano jak mielismy jechac do pracy, okazalo sie, ze tym samochodem jechac sie juz nie da. I dopiero wtedu przypomniala, sobie, ze najechalam na dosc wysoki slupek. Oj naprawa bolala, ale w sumie to sa tylko rzeczy nabyte, nie ma sie co przejmowac, tylko trzeba cieszyc, ze nikomu sie nic nie stalo ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za wsparcie i pocieszenia :)
OdpowiedzUsuńFakt - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło..
1- blisko domu
2- bez ofiar w ludziach
3- to tylko prostowanie felgi i zakup 2 nowych opon (rozwaliłam tą jedną, ale muszę kupić dwie, żeby było symetrycznie)
I tym sposobem mój spodziewany zwrot z podatku pochłonięty został awansem :P
A patyk mu w oko ;)
Ściskam Was serdecznie!
Oj pecha miałaś :/ A z tymi chłopami to tak już jest, swoich win nie widzą, a innych wyolbrzymiają. Uszy do góry :) Gratuluję awansu :D
OdpowiedzUsuńoj,zdaża się i najlepszemu!felga będzie naprawiona tak czy siak :P a ty nie przejmuj się,bo nie warto!
OdpowiedzUsuń